poniedziałek, 28 września 2015

Mateusz o książkach

Zeszłoroczny pazdziernik upłynął w bibliotekach pod hasłem Kto czyta książki, ten żyje podwójnie. Myśl U. Eco była inspiracją dla wszelkich działań, które razem z młodzieżą podejmowali bibliotekarze. Myślę, że warto podkreślać jak ważną rolę powinny pełnić w naszym życiu książki. Dlatego w tym roku postanowiłyśmy oddać głos czytelnikom.
W nowym cyklu będziemy przedstawiać osoby, dla których książki są nie tylko ważne, ale które często nie potrafią sobie wyobrazić bez nich życia.


Mateusza Widery większości z Was nie trzeba przedstawiać. Absolwent naszej szkoły ( klasy dziennikarskiej ), który nie tak dawno, bo kilka miesięcy temu, zdał maturę i wyruszył w dalszą podróż.
Na naszą prośbę opowiedział o swojej przygodzie z książkami, literaturą...





Początek mojej przygody

Czytam całkiem sporo. Internetowe publikacje, tygodniki, a nawet dzienniki, blogi oraz książki - zawsze pod ręką mam coś, co warto przeczytać. Nie jest jednak tak, że od zawsze lubiłem czytać. Ba! Swego czasu oszukiwałem mamę, wkładając zakładkę na coraz to odleglejsze strony książki, nie mając zielonego pojęcia co się w tej książce dzieje, a wszystko tylko po to bym mógł jak najszybciej wrócić do zabawy z kolegami czy grania na komputerze. Jak więc się to wszystko zaczęło?


W moim domu nigdy się szczególnie nie czytało. Od czasu do czasu pojawił się jakiś dziennik sportowy w rękach taty, czy lokalna gazeta na stole. Książek raczej nie było, może kilka popularnych tytułów na regale, jednak zakurzonych i już dawno nieotwieranych. Mówię o tym dlatego, że często stwierdza się, że młodzi ludzie sięgają po książki głównie dlatego, że w ich domach były one chlebem powszednim. Ze mną było trochę inaczej.

Pierwszą książką, jaką dostałem, była jedna z części Harrego Pottera. Nie myślcie jednak, że zafascynowany dziejami młodego czarodzieja w fantastycznym świecie, bez wahania sięgnąłem po lekturę. Mama mnie trochę ciągnęła, żeby chociaż jeden tytuł przeczytać, więc czasem złapałem za „Kamień filozoficzny”, choć bez szczególnego zaangażowania. Teraz wspominam to z uśmiechem na twarzy, ale pamiętam jak przelatywałem wzrokiem po stronach, bo zupełnie mnie to nie interesowało i ściemniałem, że przeczytałem o te kilkanaście stron więcej niż w rzeczywistości. Ile ja mogłem mieć wtedy lat.. z dziewięć? Dziesięć?

Później dwa lata nie czytałem nic. Pomijam takie epizody jak czytanie mi przez rodziców szkolnych lektur, takich jak: „Dzieci z Bullerbyn” czy „Karolcia”. Co ciekawe, minęło tyle lat, a te opowiadania nadal dość miło wspominam. Nie czytałem, aż któregoś dnia z totalnych nudów sięgnąłem właśnie po..
.. wspomniane wcześniej przygody młodego czarodzieja! To idealny przykład na to, jak nasze nastawienie do czytania potrafi całkowicie zmienić oblicze książki. Chłonąłem kolejne strony książki jak gąbka, nie mogąc doczekać się, co wydarzy się dalej!

Wcześniej byłem zmuszony, a więc lektura zupełnie mi nie podeszła. Po dwóch latach sięgnąłem po nią sam – BINGO! Może to wynikało z mojej natury, bowiem od dziecka nie lubiłem być do czegoś przymuszany i zawsze preferowałem chodzenie własnymi ścieżkami. Czasem się śmieje, że zapewne dlatego też mam taką słabość do kotów, które znane są ze swojej niezależnej natury – wiadomo - swój do swego ciągnie. W każdym razie, tak się wkręciłem w lekturę, że przeczytałem ówcześnie wydane sześć książek, a potem sięgnąłem po serie takie jak „Zwiadowcy” czy „Ulysses Moore”. Do tej pory fantastyka ma u mnie sentymentalne miejsce na półce.

Z biegiem czasu podobnych tytułów było coraz więcej i więcej. Potem zacząłem sięgać po tygodniki opinii, a obecnie czytam dzieła takich wirtuozów pióra jak Umberto Eco czy Eric Emmanuel Schmitt.

Regularne czytanie (czegokolwiek!) niesamowicie poszerza horyzonty, wiedzę oraz kształtuje poglądy. Czasem lektura jednej książki potrafi bardzo gruntownie przebudować nasz system wartości, a czasem pozwala na spojrzenie z dystansem na otaczającą nas rzeczywistość. A już nie wspomnę o takich wymiernych korzyściach jak wyzbywanie się szeregu błędów językowych, ortograficznych czy chociażby interpunkcyjnych.
Ale co najważniejsze książki dają szczęście. Sprawiają, że czytelnik jest podróżnikiem, który z każdą przeczytaną stroną staje się coraz bogatszy. O nowe doświadczenia, niesamowite przeżycia, magiczne historie.

A przyznajcie, kto z nas nie chciałby być bogaty?

                                                                             Z czytelniczym pozdrowieniem
                                                                                                 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz