poniedziałek, 28 września 2015

Mateusz o książkach

Zeszłoroczny pazdziernik upłynął w bibliotekach pod hasłem Kto czyta książki, ten żyje podwójnie. Myśl U. Eco była inspiracją dla wszelkich działań, które razem z młodzieżą podejmowali bibliotekarze. Myślę, że warto podkreślać jak ważną rolę powinny pełnić w naszym życiu książki. Dlatego w tym roku postanowiłyśmy oddać głos czytelnikom.
W nowym cyklu będziemy przedstawiać osoby, dla których książki są nie tylko ważne, ale które często nie potrafią sobie wyobrazić bez nich życia.

Zakazane


czwartek, 24 września 2015

Wiersze dla konkursowiczów:

W domu Pana Cogito: Dom, Dom poety lub Domy przedmieścia,
Album rodzinny Pana Cogito: inspirowany tekstami Babcia, Mama lub Mój ojciec.

Dom

Dom nad porami roku
dom dzieci zwierząt i jabłek
kwadrat pustej przestrzeni
pod nieobecną gwiazdą

dom był lunetą dzieciństwa
dom był skórą wzruszenia
policzkiem siostry
gałęzią drzewa

policzek zdmuchnął płomień
gałąź przekreślił pocisk
nad sypkim popiołem gniazda
piosenka bezdomnej piechoty

dom jest sześcianem dzieciństwa
dom jest kostką wzruszenia

skrzydło spalonej siostry

liść umarłego drzewa
 

Dom poety


         Kiedyś był tu oddech na szybach, zapach pieczeni, ta sama twarz w lustrze. Teraz jest muzeum. Wytępiono florę podłóg, opróżniono kufry, pokoje zalano woskiem. Całymi dniami i nocami otwierano okna. Myszy omijają ten zapowietrzony dom.
         Łóżko zasłano porządnie. Ale nikt nie chce spędzić tu ani jednej nocy.
         Między jego szafą, jego łóżkiem a jego stołem – biała granica nieobecności, ścisła jak odlew ręki.


  Domy przedmieścia


W jesienne bezsłoneczne popołudnie Pan Cogito
lubi odwiedzać brudne przedmieścia. Nie ma -
mówi - czystszego źródła melancholii.
Domy przedmieścia o podkrążonych oknach
domy kaszlące cicho
dreszcze tynku
domy o rzadkich włosach
chorej cerze
tylko kominy marzą
chuda skarga
dochodzi do brzegu lasu
na brzeg wielkiej wody
chciałbym wam wymyślać imiona
napełniać zapachem Indii
ogniem Bosforu
gwarem wodospadów
domy przedmieścia o zapadniętych skroniach
domy żujące skórkę chleba
zimne jak sen paralityka
których schody są palmą kurzu
domy stale na sprzedaż
zajazdy nieszczęścia
domy które nigdy nie były w teatrze
szczury domów przedmieścia
zaprowadźcie je nad brzeg oceanu
niech usiądą w gorącym piasku
niech oglądają noc podzwrotnikową
niech fala ich nagrodzi burzliwą owacją
jak przystoi tylko zmarnowanym żywotom 

Babcia

moja przenajświętsza babcia
w długiej obcisłej sukni
zapinanej
na niezliczoną ilość
guzików
jak orchidea
jak archipelag
jak gwiazdozbiór

siedzę na jej kolanach
a ona mi opowiada
wszechświat
od piątku
do niedzieli

zasłuchany
wiem wszystko –
- co od niej
nie zdradza mi tylko swego pochodzenia
babcia Maria z Bałabanów
Maria Doświadczona

nic nie mówi
o masakrze
Armenii
masakrze Turków

chce mi zaoszczędzić
kilku lat złudzenia

wie że doczekam
i sam poznam
bez słów zaklęć i płaczu
szorstką
powierzchnię
i dno
słowa

Mama



Myślałem:
nigdy się nie zmieni
 
zawsze będzie czekała
ubrana w białą suknię
i niebieskie oczy
na progu wszystkich drzwi
 
zawsze będzie uśmiechała się
wkładając ten naszyjnik
 
aż nagle
urwała się nitka
teraz perły zimują
w szparach podłogi
 
mama lubi kawę
ciepły kafel
spokój
 
siedzi
poprawia okulary
na szpiczastym nosie
czyta mój wiersz
i siwą głową mu zaprzecza
 
ten który upadł z jej kolan
zaciska usta i milczy
więc niewesoła rozmowa
pod lampą źródłem słodyczy
 
nieunoszony żalu
z jakich pije on studni
po jakich drogach chodzi
syn niepodobny do marzeń
 
karmiłam mlekiem łagodnym
jego spala niepokój
krwią go obmyłam ciepłą
ręce ma zimne i szorstkie
 
z daleka od twoich oczu
przebitych ślepą miłością
łatwiej unieść samotność
 
za tydzień
w zimnym pokoju
ze ściśniętym gardłem
czytam jej list
 
w tym liście
litery stoją osobno
jak kochające serca 

Mój ojciec bardzo lubił France'a
i palił Przedni Macedoński
w niebieskich chmurach aromatu
smakował uśmiech w wargach wąskich
i wtedy w tych odległych czasach
gdy pochylony siedział z książką
mówiłem: ojciec jest Sindbadem
i jest mu z nami czasem gorzko

przeto odjeżdżał Na dywanie
na czterech wiatrach Po atlasach
biegliśmy za nim zatroskani
a on się gubił W końcu wracał
zdejmował zapach kładł pantofle
znów chrobot kluczy po kieszeniach
i dni jak krople ciężkie krople
i czas przemija lecz nie zmienia

na święta raz firanki zdjęto
przez szybę wyszedł i nie wrócił
nie wiem czy oczy przymknął z żalu
czy głowy ku nam nie odwrócił
raz w zagranicznych ilustracjach
widziałem jego fotografię
gubernatorem jest na wyspie
gdzie palmy są i liberalizm

Konkurs

        II Liceum Ogólnokształcące z Brzegu zaprosiło Was do udziału w konkursie Poezja Herberta czytana wciąż na nowo.
       
         Organizatorzy proponują dwa cykle tematyczne. Pierwszy - W domu Pana Cogito, obejmujący utwory: Dom, Dom poety lub Domy przedmieścia, drugi - Album rodzinny Pana Cogito, inspirowany tekstami Babcia, Mama lub Mój ojciec.

   Konkurs obejmie kilka kategorii:
*  literacko - publicystyczną,
*  fotograficzną,
*  filmową,
*  projekt grafitti.

Zachęcamy do udziału w konkursie. Zgłoszenia można zgłaszać do 15 pazdziernika 2015 r.
Szczegółowych informacji udzielają nauczyciele poloniści i bibliotekarze.